piątek, 12 października 2012

Stabilizacja




Raz na jakiś czas, mój organizm ma już dość wrażeń oraz nieczystych podniet i zaczyna marzyć mu się „stabilizacja” u boku jakiegoś „odpowiedniego” mężczyzny. Poznałam wyjątkowo „odpowiedniego”:  stosownie starszego, troskliwego, przystojnego i odpowiedzialnego (do dziś są to słowa które napawają mnie niepokojem). Poza tymi wszystkimi bardzo pożądanymi, choć trochę pachnącymi nudą, cechami, mój partner rozumiał moją potrzebę „bywania” i bawienia się, więc myślałam, że może z czasem, zdroworozsądkowo,  poczuje do niego „to coś”. Pod uśmiechem kryłam lekką konsternację gdy słyszałam o zakładaniu rodziny, dzieciach, sadzeniu drzew i budowaniu domu. Z wdziękiem puszczałam mimo uszu moralizatorskie teksty o skutkach palenia papierosów. Jak się można domyśleć, nie chciał również za szybko konsumować Naszej znajomości (mam niesamowite „szczęście” do tych grzecznych). W końcu nadszedł ten upragniony moment, jeżeli sex okaże się ognisty, to trudno, mogę zmienić się w perfekcyjną Panią domu.. Poszliśmy na imprezę, dużo wypiliśmy i skończyliśmy w jego sypialni. Gdy akcja była prawie w kulminacyjnym momencie, spojrzałam na Niego i subtelnie wyrwało mi się: Przerażasz mnie….(?!). Zostaliśmy przyjaciółmi. To nie był czas na stabilizację.

Xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz