niedziela, 9 września 2012

"Dopiero co"....

Wydawałoby się, że wiadomość o ślubie byłego chłopaka to ogromne przeżycie. Niby dawno masz go już w poważaniu, a w sercu ściska...  Jednak pierwszy ślub wśród najbliższych przyjaciółek to dopiero emocje! Na tyle duże, że od jakiegoś tygodnia nie miałam weny by tu zaglądać i pisać o moich podbojach. Rozmyślałam o tym jak "dopiero co" ekscytowałyśmy się pierwszymi randkami i niewinnymi pocałunkami. Jak opracowywałyśmy strategię akcji "pozbądź się dziewictwa", podczas której zostałam zdradzona przez przyjaciółkę - ustaliłyśmy wspólny termin - jej miał przypadać na romantyczny wyjazd z ówczesnym chłopakiem, mój plan miał być zrealizowany stacjonarnie w Warszawie. Po jej powrocie okazało się, że ja sumiennie pozbyłam się cnoty, ona nie. Życie...choć nie żałuję ani sekundy z tego doświadczenia, ciekawe tylko, czy mój pierwszy kochanek wie, że obudził demona... W każdym razie to "dopiero co" miało miejsce ponad dziesięć lat temu, a teraz stałam w kościele i oddawałam moją przyjaciółkę w ręce Jej lubego... Kto by pomyślał... Przepiękna Panna Młoda i słowa przysięgi "i że nie opuszczę Cię, aż do śmierci" działają nawet na największych seksoholików. Zrozumiałam też idee związku na całe życie - kac po weselu jest tak ogromny, że zabójcze byłoby powtarzanie "procederu" zaślubin częściej!

Xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz