środa, 26 września 2012

...........

Motywacja do podjęcia trudu opuszczenia domu, wieczorową porą, w piątek czy w sobotę, jest prawie zawsze taka sama, "może zdarzy się coś fajnego/ może kogoś upoluję". Dlatego też, w każdy weekend stroimy się, wlewamy w siebie różne trunki, jesteśmy gotowe na atak. W tygodniu sprawy mają się trochę inaczej. We wtorek, bo to bezpieczny dzień, organizm miał cały poniedziałek, żeby zapomnieć o tym jak został skatowany parę dni wcześniej, umówiłam się z kolegą na grzecznego drinka, bez żadnej spiny. Strasznie pożałowałam, że to był jedynie grzeczny drink, bo gdy weszłam do jednej z knajp, wreszcie, pierwszy raz od wieków, zobaczyłam chłopaka który spodobał mi się od razu i to na maksa! Nie byłam odstawiona, nie miałam swojej tarczy ochronnej w postaci upojenia alkoholowego, śmiałość została w domu. Gapiliśmy się na siebie godzinę i co? I nic. Nie wiem zupełnie co się stało. Kolega, zażenowany mną, wciąż mnie straszył, że zaraz sam go wyrwie jak nic z tym nie zrobię. Mojego kochanka, kilka lat temu, "wyjęłam" z klubu po dziesięciu minutach, klasycznym pytaniem "do mnie czy do Ciebie", a teraz coś takiego. Mam nadzieję, że to jedynie przez efekt zaskoczenia. Chyba przestanę liczyć na swoją intuicję, która wczoraj totalnie zaniemówiła i "dała d**y" (fajnie, że chociaż ona) i przeproszę się z Cosmo (może "101 super sexi tekstów- jak poderwać przystojniaka", to nie taka głupota... lepiej zrobić z siebie idiotkę i zostać zapamiętaną, niż nie zrobić nic). Jedyna w tym pociecha taka, że po tym mieście chodzą jeszcze naprawdę atrakcyjni kolesie. I przysięgam, odnajdę tego typa i mu nie daruję.




Xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz