czwartek, 17 maja 2012

Paradoxy..


Od jutra zaczynamy się z mamą odchudzać. „Od jutra” jest moim ulubionym stwierdzeniem, bo daje jasny przekaz, że skoro od jutra to dziś jeszcze można sobie zrobić dyspensę a koniec końców „jutro” nie nadchodzi nigdy. Przez chwilę, zastanawiając się jaką dietę wybrać tym razem, naszła mnie dość zabawna myśl – dietę zawsze zaczyna się od... kupowania jedzenia, choć o ile łatwiej by było po prostu przestać jeść.  Ostatnio, jak zastanawiałam się czy chce być „stałą” dziewczyną X, być mu wierną i grzeczną, to jakimś dziwnym trafem te rozważania rozpoczęłam od łóżka mojego kochanka. Już na samym wstępie nie daje sobie szansy do realizacji planów! Czas nad tym popracować.
Ale to od jutra.
Xx

wtorek, 15 maja 2012

Milczenie złotem?


I: Muszę się z Tobą tym podzielić… Bzykałam się ostatnio z kolesiem, który prawie żadnych dźwięków z siebie nie wydawał! Mega dziwne! Mówię mu „Co Ty taki cichy jesteś?!” a On na to „A co? Mam Ci wiersze recytować?” Myślałam, że padnę. Jak mu loda robiłam to chwilę pojęczał, ale tak to nic! Jak niemy film!
Ja: No mi się to już wcześniej zdarzyło, głucha cisza i tylko dźwięk „posuwania” który bez akompaniamentu jęków zadowolenia nie jest zbyt miły dla ucha.. Też nie lubię, a najśmieszniejsze jest to, że Ci na co dzień najbardziej wygadani w łóżku zapominają języka w gębie, choć jednak myślę, że niemowy są lepsze niż nadmierni gawędziarze, którzy zapominają po co w tym łóżku są lub fanatycy elektroniki którzy zamiast robić swoje pokazują Ci co chwila najnowsze aplikacje na Iphone’a , np. kotka, z tekstem „no powiedz cześć kotkowi… Na Twoim miejscu? Włączyłabym muzykę…”
Xx

niedziela, 13 maja 2012

Warto poczekać? To czekaj!

Byłam z Nim już na co najmniej 3 randkach i dalej nic – nie prześpi się ze mną dopóki nie będzie miał pewności, że go „nie zranię” (?!) . Zupełnie nie rozumiem, dlaczego sam się skazuje na brak przyjemności przelecenia mnie, ale ok., mimo wszystko na tyle mnie to intryguje, że jestem skłonna poczekać na dalszy rozwój wypadków. Choć nie jestem skłonna czekać bezczynnie. Tu po raz kolejny instytucja kochanka przyszła z pomocą. Bardzo i wiecznie napalonego kochanka, muszę dodać. Gdy poskarżyłam się na ogromny głód seksu odpowiedź przyszła od razu (mimo iż na tamtą chwilę dzieliło nas kilkadziesiąt kilometrów i miało się to nie zmienić przez najbliższe 3 dni) „Zakładam, że za 2 godziny stąd ruszam a za 5 dymam Cie dziko, hardkorowo, najbardziej!” Słowa dotrzymał. Kiedy wracałam sobie od niego spacerkiem, bez bielizny i  mocna wymiętoszona, przez chwilę poczułam się trochę winna, ale z drugiej strony, przecież gdyby się mną zajął jak należy, to nie musiałabym ściągać kochanka z urlopu (choć trochę chciałam mu za to podziękować bo było wyśmienicie) i leżałabym grzecznie u Jego boku.
Chłopaku, sam żeś sobie winien.
Xx

sobota, 12 maja 2012

Kryzys wieku średniego

Wielkimi krokami zbliża się ten straszny dzień – dwudzieste piąte urodziny.
Wiem, że to piękny wiek, wciąż młodzieńczy, ale gdzieś tam z tyłu głowy zaczyna się palić czerwona lampka z napisem „może warto dorosnąć”. Nie lubię czerwonego, ani też sugerowania, że jestem niepoważną osobą (choć wiem, że jestem) toteż zaczynam być trochę na punkcie tej daty przewrażliwiona. Oliwy do ognia dolało nieszczęsne wyjście na gejowską imprezę – Ci z reguły słodko seksowni chłopcy mają niesamowity zmysł obserwacji i gdy pytali mnie ile mam lat a ja zawadiacko odpowiadałam „zgadnij”, prawie każdy dał mi 24 lata! Czyli tyle co mam! Mogłabym przysiąc, że jeszcze pół roku temu wszyscy mówili, że wyglądam maksymalnie na 20! Wściekła odmówiłam chłopakom wspólnego wyjścia do Toro argumentując, że jestem za stara, żeby zarywać noce z gejami skoro powinnam poszukać męża póki do reszty nie zdziadzieje.
Trochę posępnie wypiłam kolejne 10 drinków i znalazłam się nagle na domówce w pięknym domu na Żoliborzu. Traf chciał, że zaczął się okres maturalny, więc 90% gości była niespełna 18nastoletnia. Byłam w nastoletnim raju! Słodki blondynek i pijany dał mi na oko 20 lat, później się całowaliśmy a na koniec odprowadził mnie pod dom z longboardem pod pachą.
Znów poczułam się jak szesnastolatka. Było Super.

Xx

czwartek, 10 maja 2012

Rozmowy nocą


Ostatnio byłam już naprawdę skłonna by zostać Jego dziewczyną – ze względu choćby czysto pr’owego, warto z raz w roku powłóczyć się na imprezy z jednym chłopakiem.
Jednak trafiła kosa na kamień – On jak to określił – chce mieć pewność, że „oddając swoje szlachetne serce, rycerskość i garnitur pięknych cech charakteru, nie zostanie wzgardzony..” Tak, to jest cytat, który mama skwitowała „co za pedał” (nic dziwnego). Przez chwile wydało mi się to słodkie, ale szybko przypomniałam sobie, że przyjaciół od pary różni głównie sex, co też mu przedłożyłam. Niewzruszony uznał, że czasem warto poczekać. Kolejny argument jakiego użyłam to fakt, że naczekam się a później się okaże,  że w łóżku jest beznadziejnie i że zmarnowałam czas. Powiedział, że nie ma szans by tak było. Uznałam, że więź rodzi się poprzez bliskość ciał, czyli sex! On powiedział, że bliskość to stan umysłu. Coraz bardziej pijana i rozgoryczona powiedziałam, że nigdy nie ma pewności bo moi rodzice rozwiedli się po 25 latach, na co On, że to zawsze 25 lat a nie 2 tygodnie. Już w furii, zaczęłam rzucać talerzami w ścianę, rozwalać jego mieszkanie, wykrzyczałam, że chciał „królową bandytów” (tak, takiego sformułowania użył!) to niech będzie bandytą a nie pedałem… i wyszłam.
Po 20 minutach dostałam smsa:  „Lubię Cię”

Xx

wtorek, 8 maja 2012

In vino Veritas!


Powszechnie wiadomo, że alkohol rozwiązuje język, pozwala wypłynąć myślom gdzieś na co dzień głęboko ukrytym. Ponoć po alkoholu jesteśmy naprawdę sobą – nie chodzi mi tu o wychwalanie bycia w patologicznym melanżu! Co to, to nie – po prostu po %  bez hamulców wyrażamy swoje emocje. 
Alkohol jest też generalizatorom pięknych uczuć.
Siedziałam po raz kolejny z Y na ławce, piliśmy piwko (ja już miałam za sobą litra wina) i rozmawialiśmy o przyszłości. On snuł romantyczną wizję związku mocna osadzoną w wierności i lojalności, nawijał nawet o małżeństwie i dzieciach! A ja pokorna i zachwycona tym co słyszę, z uśmiechem i pełnym przekonaniem potakiwałam. Już widziałam moją suknię ślubną, Nasze dzieci… Na ten moment byłam w Nim naprawdę zakochana, do takiego stopnia, że gdy już pijaniutka pojechałam do domu, wysłałam mu słodkiego smsa „lubię Cię”. Fajnie być zakochanym.
Obudziło mnie piękne słońce, alkohol wyparował i… gdzie ta moja miłość? Wizja domu, ogrodu, Y bawiącego się z dziećmi uderzyła mnie jak łomem. Przestałam nawet móc spróbować sobie wyobrazić, że mogłabym porzucić moje słodkie, puste, zabawowe życie i być „czyjąś dziewczyna”? Bo po co?
I teraz mam zagwostkę – może powinniśmy nie pozwolić sobie wytrzeźwieć i płynąć tym romantycznym nurtem (ta opcja raczej mimo wszystko nie wchodzi w grę); czy może jednak ja naprawdę chce takiej nudnej stabilizacji przy boku jednego chłopaka, bo może te wszystkie romanse są bez sensu? W tą opcję też trudno mi uwierzyć, zwłaszcza gdy % przestał płynąć w żyłach..

Xx

piątek, 4 maja 2012

Neoromantyzm


Melanż kołem się toczy. Scenariusz jest zawsze taki sam – parę zwykłych, mniej lub bardziej udanych wyjść, takich typu „jest piątek, trzeba się napić”; „nie chce mi się, ale jak nie wyjdę to coś mnie ominie” itp. Itd., i raz na jakiś czas wielkie BUM!
Sobotni wieczór przebiegał klasycznie, najebka na domówce i pijacki pęd do centrum. Pod klubem  spotkałam GO – kolegę „byłego”. Po pół litra wcześniej spożytego alkoholu, gadka kleiła się wyśmienicie, nim spostrzegliśmy oddaliliśmy się od stada, nim dopiliśmy kolejnego drinka spacerowaliśmy już po oświetlonym wschodzącym słońcem brzegu Wisły, a ON wyznawał, że się we mnie kochał jak jeszcze byłam dziewczyną kolegi, nim zdążyłam kupić kolejną paczkę papierosów leżeliśmy w już całkiem południowym słońcu dnia następnego w Łazienkach, na trawie, oglądaliśmy budzące się do życia wiosną drzewa, nim wzięłam łyk wody, była już 15nasta, niedziela, a ja wracałam pijaniutka autobusem do domu. Neoromantyzm – piękna sprawa!