poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Nie znacie dnia ani godziny…


Zdarzają się takie dni, że masz wszystko w dupie ( choć bardziej chodzi mi może o dni, w których nie spodziewasz się szans na to by w tejże dupie mogło się cokolwiek znaleźć) i postanawiasz wyjść z domu, nie oporządziwszy wcześniej należycie swojej cipki. I to jest błąd! Wyjście na miasto z „buszem” działa dokładnie tak samo jak stwierdzenie w piątkowy wieczór „dziś nie piję”, od razu nadarza się okazja! Przez takie niedopatrzenie moja koleżanka straciła  fajne bzykanko na sopockim molo. Głupio wyskakiwać z majtek gdy tam chaszcze... Ja nie lubię się poddawać ani wypuszczać okazji z rąk, toteż moi znajomi już się nie dziwią, gdy dzwonię do Nich w środku nocy ze słodkim pytaniem „ej, masz może golarkę?”. 

Xx

czwartek, 2 sierpnia 2012

Jak słodko!


Tak się utarło już, że zawsze jak mamy z dziewczynami jakiś powód do świętowania to poza butelką (butelkami) na odświętnym stole musi się znaleźć kutaso tort, albo co najmniej kutaso ciastka. Ostatnio gdy przystąpiłam do masowej produkcji, bo z reguły mi przypada ten honor, moja mama jak zwykle zaczęła lamentować „Kiedy Wy wreszcie wyrośniecie z tych kutasów?!”. Też się nad tym zastanawiałam, ale mam podejrzenie, że ten dzień może nigdy nie nastąpić. Tak czy inaczej, byłam całkowicie pochłonięta malowaniem kolejnego brokatowego penisa na muffinie, gdy mama, ta wielka przeciwniczka męskich sprzętów na wyrobach cukierniczych, patrzy na mnie i mówi „A może w 3d?”. Podreptała do lodówki, wyjęła marcepan i w skupieniu, z dbałością o najmniejsze szczegóły, ulepiła pięknego kutasa,z dumą stawiając go przede mną. Tak oto, dwie kobietki, matka i córka, przez następne dwie godziny, popijając herbatkę, zajmowały się produkcją słodkich penisów. Wiecie co? Ta choroba jest nieuleczalna i dotyka jak widać nie tylko młodych...

Xx

środa, 1 sierpnia 2012

Maraton


„Mała, będę Cię bzykał całą noc non stop!”. Cóż, ucieszyłam się, nie powiem. Zabraliśmy się do rzeczy;  gra wstępna bez rewelacji, ale byłam trochę wyposzczona, więc nie narzekałam. Gdy atmosfera była już bliska wrzenia, mój partner zabrał się do rzeczonego bzykania. Pierwsze półgodziny – super. I on i ja włożyliśmy w sprawę naprawdę dużo serca, chłopak dokonał wszelkich starań bym szczytowała przed nim, co świadczy o dobrym wychowaniu. Kolejne półgodziny zaczęło mi się już trochę dłużyć, ale cóż pomyślałam, on mi sprawił frajdę, odwdzięczę się, nie będę samolubna. Trzecie półgodziny nieustannego posuwania zaczęło mnie niepokoić: może go nie jaram i nie może dojść? Niemożliwe. Czwarte półgodziny, postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce (raczej usta) i zakończyć ten maraton, jednak kolega miał inny plan. W piątej połówce szczęśliwie dobrnęliśmy do mety....po czym przytulił się i zasnął snem sprawiedliwego. I wiecie co? Maratończyków lubię pooglądać podczas relacji z olimpiady w TV, ale w swoim własnym łóżku wolę zdecydowanie średnie dystanse i dziesięć namiętnych powtórzeń pod rząd niż jeden dwugodzinny bieg…

Xx

niedziela, 29 lipca 2012

PMS?


Nie przepadam za dziećmi, ale czasem się przydają, zwłaszcza gdy nadchodzą TE dni…Ostatnio dzięki mojemu słodkiemu siostrzeńcowi mogłam zrobić sobie godzinną sesyjkę płaczu przy oglądaniu „Wszystkie psy idą do nieba…”  Bez tak uroczego towarzystwa, nie wypadałoby mi odpalić tego filmu, a już na pewno nie mogłabym sobie pozwolić na tak emocjonalne podejście, a tu proszę, przecież trzeba uczyć dzieci empatii.. Gorzej, że w minioną sobotę, mama oznajmiła, że wyrzucamy lodówkę i kupujemy nową. Staruszka przeżyła z Nami z 20 lat, zrobiło mi się jej tak szkoda i …. w ryk! Nie wiem, czy to kac, PMS, czy choroba psychiczna?

Xx

środa, 25 lipca 2012

Bądźmy spontaniczni!


X:  Myślisz, że mogę do Niego napisać: Voglio succhiare il tuo cazzo? (chcę ssać Twojego.....)
Ja:  Myślę , że to bardziej weekendowy tekst.. (byli wcześniej na  (aż/tylko) dwóch „randkach”)
X:  Ale jak w weekend się upiję to zapomnę jak to szło… ustawię sobie przypomnienie w telefonie!
Nie ma to jak spontaniczność…

XX

sobota, 21 lipca 2012

Miłość do grobowej deski

W minioną sobotę w sklepie monopolowym, bo gdzież by indziej, jakiś nieznajomy chłopak zwrócił się do mnie po imieniu. Przez dłuższą chwilę przekopywałam moją pamięć, próbując przypomnieć sobie kim on może być. Dodam, że ten atak amnezji nie specjalnie mnie przejął, bo słynę z tego, że mam problemy z zapamiętywaniem twarzy (kiedyś np przedstawiłam się typkowi z którym tydzień wcześniej byłam wraz z moim ówczesnym chłopakiem parę dni na jednej łódce!). Zmartwiłam się dopiero jak uświadomiłam sobie, że stojący przede mną jegomość to...  mój "były chłopak" sprzed 10 lat! W domu odszukałam szalone zapiski z tamtego okresu i wiecie co? Okazuje się, że byłam w Nim śmiertelnie zakochana! Zawsze myślałam, że "miłości swojego życia" nie da się zapomnieć, jednak lata imprez i innych "miłości życia" robią swoje. Ależ to wszystko względne....

Xx

poniedziałek, 16 lipca 2012

Przyjaciele!


Co zrobić jak spotkałaś się ze swoim nowym, super sexownym włoskim kochankiem, na dworze zrobiło się zimno a Ty nie jesteś pijana i nie zamierzasz puszczać się znów w krzakach ani mając za ścianą mamę? Zadzwoń do przyjaciółki! Jeżeli jest tak wspaniałomyślna jak moja, użyczy Ci lokalu i życzy dobrej zabawy. Dziecinna zagrywka, ale fajnie się przekonać, że są ludzie na których możesz liczyć w najdziwniejszych sytuacjach… gorzej, że jestem jej teraz winna parę orgazmów!
XX