niedziela, 4 listopada 2012

Rutyna



Rutyna jest zła. Rutyna w pracy sprawia, że stajemy się mniej kreatywni i wydajni. Rutyna w łóżku sprawia, że zapominamy,  że możemy dostać więcej. Ostatnio dopadł mnie lekki marazm, bo mimo, że nie jestem w związku, zaczęłam prowadzić się wyjątkowo monogamicznie i zupełnie przestało mi się chcieć umawiać z innymi facetami. Jakość Naszych spotkań cały czas trzyma wysoki poziom, ale upadły morale. W sobotę wybrałam się na imprezę do koleżanki. Pierwszy raz od wieków szłam gdzieś bez asysty mojej przyjaciółki, więc podświadomie czułam, że jest szansa na to, że będę wyjątkowo niegrzeczna. Rzecz potoczyła się błyskawicznie, prawie jak parę lat temu w czasach największej rozpusty. Finał oczywiście miał miejsce w sypialni (a dokładniej w salonie). Nie będę wchodzić w szczegóły, ale z przyjemnością stwierdzam, że mój Kochanek nie jest ostatnim facetem na ziemi, który wie jak zabrać się do sprawy (a już z przyzwyczajenia naprawdę zaczynałam w to wierzyć – punkt widzenia z pewnością zmienia się wraz z punktem leżenia!). Gdy zjawiłam się w domu następnego dnia, wciąż jeszcze zajarana samą myślą o nocnych (i porannych) wyczynach, dopadł mnie kac moralny. Nowy kochanek daje nową energię i motywuje do działania, ale gdy dostałam wiadomość od „starego”, pomyślałam z czułością o mojej „rutynie”.

Xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz