sobota, 9 czerwca 2012

Wolność


Piątkowy wieczór, dużo alkoholu i gorąca impreza. Nie aż tak gorąca jakbym sobie tego życzyła bo miałam okres, także łowy odpadały, ale trochę się poszwędałam, poprzytulałam z kolegami i parę razy, trochę na uboczu by nikt nie widział, całowałam się z moim kochankiem, po czym każde udawało się w swoją stronę przytulać się dalej z kimś innym. Nie byłam zdatna do spożycia, także jak się zmęczyłam, zamówiłam taksówkę z zamiarem powrotu do domu. Okazało się, że kochanek też się zmęczył więc wracaliśmy razem. Pierwszy raz bez finiszu w jego łóżku, a grzecznie i prosto każde do siebie. Gdy wysiadał, powiedział, że to zabawne, bo jesteśmy jedynymi ludźmi jakich zna, którzy tak strasznie się boją monogamii a w rzeczywistości są w całkiem „ monogamicznej” relacji. Coś w tym jest. W prawdzie jesteśmy monogamistami tylko dlatego, że nic lepszego od Nas samych Nam nie wpadło, ale gdyby wpadło to bez wyrzutów sumienia moglibyśmy dać się porwać czarowi chwili. Ale czy w zasadzie w związkach nie jest podobnie, a nawet gorzej? Związkowa monogamia jest narzucona, ogranicza, „moja” monogamia jest świadomym wyborem ( z domieszką małej kalkulacji - ciężko znaleźć dobrego kochanka; szczyptą lenistwa – po co szukać skoro jest tak blisko)  ale przede wszystkim jest kwestią wolności
(albo posuchy).

Xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz