Październik.
Powoli i nieuchronnie zbliża się okres świątecznej gorączki. Już niedługo
zacznie się koszmar kupowania prezentów „na ostatnią chwilę” i przygotowywania
niezliczonej ilości smakołyków, + 5 kg na wadze jak nic, chyba, że….. chyba, że
masz pod ręką jakiegoś miłego chłopaka który zadba o to by nie zabrakło Ci
ruchu. Już tradycją stało się, że zawsze po rodzinnej wigilii spotykam się ze
znajomymi i idziemy na „pasterkę” co oczywiście oznacza picie wódki ( żaden
ordynarny melanż, wódka pełni jedynie funkcję wspomagacza trawienia). Na jedną
z takich „pasterek” wybrałam się z kolegą. Impreza miała miejsce w fajnym
apartamentowcu z basenem. Gdy już wypiliśmy odpowiednią ilość
szotów za zdrowie nowonarodzonego, ja i mój towarzysz wymknęliśmy się na wspomniany
basen i.. wiadomo co. Mama trochę się zdziwiła rano, jak zobaczyła wielkie
szramy na moich plecach (strasznie chropowatymi kafelkami obłożony był ten
basen, mimo to, wspomnienie bezcenne). Również święta wielkanocne fajnie
celebrować w gronie „dobrych znajomych”. W ostatnią Wielkanoc mój kochanek
zabrał mnie na przejażdżkę za miasto. Co prawda większość czasu spędziliśmy w samochodzie,
ale podejrzewam, że i tak spaliliśmy nadprogramowe kalorie ze świątecznego
śniadania. Takie atrakcje podczas dni świątecznych pomagają zachować jako taką formę i
dodatkowo sprawiają, że zamiast napiętej atmosfery przy rodzinnym stole,
pamiętasz, że było miło. I aż znów chce się świąt.
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz