Raz na jakiś czas, mój organizm ma już dość wrażeń
oraz nieczystych podniet i zaczyna marzyć mu się „stabilizacja” u boku jakiegoś
„odpowiedniego” mężczyzny. Poznałam wyjątkowo „odpowiedniego”: stosownie starszego, troskliwego, przystojnego
i odpowiedzialnego (do dziś są to słowa które napawają mnie niepokojem). Poza
tymi wszystkimi bardzo pożądanymi, choć trochę pachnącymi nudą, cechami, mój
partner rozumiał moją potrzebę „bywania” i bawienia się, więc myślałam, że może
z czasem, zdroworozsądkowo, poczuje do
niego „to coś”. Pod uśmiechem kryłam lekką konsternację gdy słyszałam o
zakładaniu rodziny, dzieciach, sadzeniu drzew i budowaniu domu. Z wdziękiem
puszczałam mimo uszu moralizatorskie teksty o skutkach palenia papierosów. Jak
się można domyśleć, nie chciał również za szybko konsumować Naszej znajomości
(mam niesamowite „szczęście” do tych grzecznych). W końcu nadszedł ten upragniony
moment, jeżeli sex okaże się ognisty, to trudno, mogę zmienić się w perfekcyjną
Panią domu.. Poszliśmy na imprezę, dużo wypiliśmy i skończyliśmy w jego
sypialni. Gdy akcja była prawie w kulminacyjnym momencie, spojrzałam na Niego i
subtelnie wyrwało mi się: Przerażasz mnie….(?!). Zostaliśmy przyjaciółmi. To
nie był czas na stabilizację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz