Ostatnio byłam już naprawdę skłonna by zostać Jego dziewczyną –
ze względu choćby czysto pr’owego, warto z raz w roku powłóczyć się na imprezy
z jednym chłopakiem.
Jednak trafiła kosa na kamień – On jak to określił – chce mieć
pewność, że „oddając swoje szlachetne serce, rycerskość i garnitur pięknych
cech charakteru, nie zostanie wzgardzony..” Tak, to jest cytat, który mama skwitowała
„co za pedał” (nic dziwnego). Przez chwile wydało mi się to słodkie, ale szybko
przypomniałam sobie, że przyjaciół od pary różni głównie sex, co też mu
przedłożyłam. Niewzruszony uznał, że czasem warto poczekać. Kolejny argument
jakiego użyłam to fakt, że naczekam się a później się okaże, że w łóżku jest beznadziejnie i że
zmarnowałam czas. Powiedział, że nie ma szans by tak było. Uznałam, że więź
rodzi się poprzez bliskość ciał, czyli sex! On powiedział, że bliskość to stan
umysłu. Coraz bardziej pijana i rozgoryczona powiedziałam, że nigdy nie ma
pewności bo moi rodzice rozwiedli się po 25 latach, na co On, że to zawsze 25
lat a nie 2 tygodnie. Już w furii, zaczęłam rzucać talerzami w ścianę, rozwalać
jego mieszkanie, wykrzyczałam, że chciał „królową bandytów” (tak, takiego
sformułowania użył!) to niech będzie bandytą a nie pedałem… i wyszłam.
Po 20 minutach dostałam smsa:
„Lubię Cię”
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz