Mam problemy z rozpoznawaniem ludzi. Potrafię przedstawiać
się dziesięć razy tej samej osobie i z reguły wychodzę na idiotkę / ignorantkę
/ chama. Co zrobić, mogę jedynie prosić o wybaczenie. Po prostu nie pamiętam.
Inaczej ma się, na szczęście, sprawa z przyjaciółmi.
Jakiś czas temu po ostrej imprezie wylądowałam u pewnego
typka. Wszystko zapowiadało się bardzo obiecująco. Cóż, że mieszkał z kolegą w
wieku trzydziestu paru lat, a rolę jego
pokoju spełniał eks-kibel (z klasycznym prześwitem między sufitem a ścianą –
mało komfortowo….). Nawet to nie mogło mnie odwieść od numerka.
Gdy byliśmy już w trakcie zabawy, do domu wrócił jego
kumpel.
Tłumiąc śmiech, nasłuchiwaliśmy jak zamyka się w swoim
pokoju…i to nie sam.
Po paru minutach, w akompaniamencie westchnień pary zza
ściany, dokończyliśmy dzieło i zasnęliśmy.
Kto by pomyślał, że zaliczę seks „w kiblu” i „w czworokącie”,
za jednym zamachem.
Rano obudził mnie lekki kac i kaszel towarzyszki
współlokatora mojego nowego kochanka.
Nagle coś mnie tknęło i zaczęłam się bardziej temu kaszlowi
przysłuchiwać…
Krzyknęłam przez ścianę „Y…czy to Ty??”.
Trafiłam bez pudła. I pierwszy raz nie musiałam nawet
szczegółowo wypytywać „jak było”.
Przyjaciół rozpoznam nawet po kaszlu.
Xx