poniedziałek, 17 września 2012

Organizacja to podstawa




Życie w pojedynkę ma jakieś tam wady, musi mieć, skoro wszyscy z takim uporem szukają partnera ( wieczna rozkminka  „dlaczego nie mam chłopaka”, patrz post niżej), ale jak się dobrze zorganizujesz, to może być naprawdę fajnie. Receptą na udane „bycie singlem”, są dobre przyjaciółki i sieć „dobrych kolegów”, kochanków i ex chłopaków. Dziewczyny tak naprawdę odwalają ok 90% zadań „faceta” (naprawdę bardzo często żałuję, że poza sporadycznymi,  niewinnymi pocałunkami po pijaku z kobietami, nie mam do nich większych ciągot i nie jestem lesbijką, życie było by o wiele prostsze, choćby z tego faktu, że jest tyle pięknych Pań, gdy tymczasem pięknych Panów  brak). Z Nimi imprezujesz, wypłakujesz się, udajesz kulturalną chodząc na wszystkie możliwe wystawy, możesz być w stu procentach sobą , a w bonusie, polujesz ze swoją bandą na kolejne ofiary. „Dobrzy koledzy” – w moim przypadku z reguły pokrywają się z „ex chłopakami”: piją z Tobą wódkę na umór, ratują z opresji, prawią komplementy, otaczają opieką i każdy z osobna ma swoją indywidualną specjalizację – ja mam na przykład jednego od pijackich kłótni. Na co dzień nie mam z kim się  kłócić, ale taka sesyjka z Nim działa naprawdę oczyszczająco (i przy okazji za każdym razem myślę sobie: chwała bogu, że nie mam typa, bo bym go zabiła). O kochankach już nawet nie wspomnę, bo wiadomo, dbają o odpowiedni poziom endorfin w organizmie i sprawność fizyczną. Tak zorganizowana nigdy się nie nudzisz i zaspokajasz wszystkie swoje potrzeby. Jeżeli w ciągu dziesięciu lat nie znajdę sobie stałego partnera, to najwyżej wezmę lesbijski ślub z moją przyjaciółką (może doczekamy się ustawy o związkach partnerskich…), a dziecko zrobię sobie z kolegą gejem. I też będzie dobrze.
A póki co, jaram się każdą minutą wolności.

Xx

niedziela, 16 września 2012

Zagadka




W minioną sobotę umówiłam się na starter z moją przyjaciółką, trochę wypiłyśmy i jak zwykle zaczęłyśmy zastanawiać się nad tym jak to możliwe, że żadna z Nas nie ma stałego chłopaka. Po dogłębnej analizie: Naszych charakterów (w których nie mogłyśmy doszukać się większych skaz), zdolności „łóżkowych” (więc to jednak nie idealny, wyuzdany sex przyciąga facetów?), wyglądu (jest dobrze) i podejścia do związków ( słowo na K jak Kompromis jest Nam znane), stwierdziłyśmy, że winę za ten stan rzeczy ponosić może jedynie za duża ilość alko jaką spożywamy nim gdzieś się wybierzemy. Faktycznie, „czasem” elokwencja i czar gdzieś znikają jak sobie pofolgujemy… Postanowiłyśmy się ograniczyć i wyjść z domu w stanie lekkiego upojenia, a nie upicia (nie zrobiłyśmy nawet „drinka na drogę”!). Zamysł był piękny, ale gdy mijałyśmy hordy uchlanych, wszelkiej maści dresów lub po prostu niewyględnych typów, względnie rasistów albo tanich podrywaczy, musiałyśmy skręcić w stronę monopola – po pijaku ludzie wydają się jednak zdecydowanie atrakcyjniejsi, inteligentniejsi i sympatyczniejsi. Po co rzeczywistość ma psuć humor w tak piękną sobotnią noc? 

Xx

środa, 12 września 2012

Wsparcie

Nie wiem skąd to przekonanie, że faceci są "twardzi", skoro czasem wystarczy ugryzienie komara by robili z siebie obłożnie chorych. Jakiś czas temu, chłopak mojej przyjaciółki przyjechał po nią na babski wieczór taksówką i kazał się zawieźć do lekarza, bo "coś" się mu zrobiło. Na ostrym dyżurze koleżanka najadła się nie małego wstydu, gdy okazało się, że to "coś" to kleszcz. Kobiety częściej trzymają nerwy na wodzy...Mój kolega wyrwał mnie ze snu nagłym telefonem: zrobiło mi się coś nad ku***em! Mam raka! Tak, mężczyźni w ogóle nie panikują.... Lekko zaspana, zachowałam zimną krew i pomimo, że nie jestem lekarzem, zapewniłam go, że to na pewno nic takiego, żeby nie robił afery i poleciłam żeby poszedł do stosownego specjalisty. W takich chwilach najważniejsze, to zachować spokój. Chwilę jeszcze polamentował, a później cichutko dodał: pójdziesz ze mną, dodasz mi otuchy niezależnie od scenariusza? Tak, mężczyźni w ogóle nie boją się lekarzy.....Poszliśmy. Dość długo to trwało, ale w końcu wyszedł, z nietęgą miną: mam raka... Ja.... w ryk! Oczywiście okazało się to niesmacznym żartem, wszystko z jego przyrodzeniem było ok. Strzeliłam mu liścia a gdy udało się mu mnie uspokoić, powiedział, że nigdy więcej nigdzie mnie nie weźmie w ramach wsparcia bo panikara ze mnie.... Kobiety częściej w sytuacjach krytycznych zachowują zimną krew i potrafią dać wsparcie. (Ale ja akurat jestem PANIKARĄ i hipochondryczką, nigdy tego nie ukrywałam).

Xx

wtorek, 11 września 2012

Alko? Nie, dziękuję...(?)

Przyznam, że na początku mojej przygody z sexualnymi ekscesami alkohol trochę pomagał - wiadomo, dodawał odwagi, zwalniał hamulce. Gorzej bywało rano, bo czasem chciałam zapomnieć o moim "partnerze" równie szybko jak o kacu z którym się budziłam, albo po prostu nie bardzo pamiętałam na czym polegał "eksces" nad którym tak uporczywie w nocy pracowaliśmy i trzeba było całą zabawę powtarzać od nowa. Z czasem utwierdziłam się w przekonaniu, że dobry sex smakuje jedynie na trzeźwo, albo na lekkim rauszu. W weekend, pierwszy raz od dawna, spotkałam się z moim kochankiem po bardzo zakrapianej imprezie - oboje byliśmy totalnie pijani i nie tylko. Wiadomo jak na chłopców działają niektóre wspomagacze, także nie wyszło Nam To dokładnie tak jakbym chciała. Jako, że jestem pijacką drama queen, to zrobiłam aferę z płaczem (?!), że się wypaliliśmy itp. I powiem Wam, że każda reguła musi mieć swój wyjątek, bo w ramach uspokajania mnie, On wreszcie się zgodził na to o co błagałam od baaaardzo dawna i w bonusie odkryliśmy parę nieznanych lądów... i wszystko zapamiętałam! (Choć on chyba wolałby zapomnieć).

Xx

niedziela, 9 września 2012

"Dopiero co"....

Wydawałoby się, że wiadomość o ślubie byłego chłopaka to ogromne przeżycie. Niby dawno masz go już w poważaniu, a w sercu ściska...  Jednak pierwszy ślub wśród najbliższych przyjaciółek to dopiero emocje! Na tyle duże, że od jakiegoś tygodnia nie miałam weny by tu zaglądać i pisać o moich podbojach. Rozmyślałam o tym jak "dopiero co" ekscytowałyśmy się pierwszymi randkami i niewinnymi pocałunkami. Jak opracowywałyśmy strategię akcji "pozbądź się dziewictwa", podczas której zostałam zdradzona przez przyjaciółkę - ustaliłyśmy wspólny termin - jej miał przypadać na romantyczny wyjazd z ówczesnym chłopakiem, mój plan miał być zrealizowany stacjonarnie w Warszawie. Po jej powrocie okazało się, że ja sumiennie pozbyłam się cnoty, ona nie. Życie...choć nie żałuję ani sekundy z tego doświadczenia, ciekawe tylko, czy mój pierwszy kochanek wie, że obudził demona... W każdym razie to "dopiero co" miało miejsce ponad dziesięć lat temu, a teraz stałam w kościele i oddawałam moją przyjaciółkę w ręce Jej lubego... Kto by pomyślał... Przepiękna Panna Młoda i słowa przysięgi "i że nie opuszczę Cię, aż do śmierci" działają nawet na największych seksoholików. Zrozumiałam też idee związku na całe życie - kac po weselu jest tak ogromny, że zabójcze byłoby powtarzanie "procederu" zaślubin częściej!

Xx

poniedziałek, 3 września 2012

Poli..

Dziś moja mama stwierdziła, że najlepiej odnalazłabym się w społeczeństwie poliandrycznym, gdzie normą jest, że kobieta ma wielu mężów, natomiast faceci mają być wierni jednej żonie. Całkiem fajny pomysł - jeden typek od super sexu, drugi od czułości, trzeci od zarabiania... Problem tylko w tym, że na chwilę obecną nie jestem w stanie znaleźć sobie nawet jednego męża, więc jeżeli bycie "starą panną" może być deprymujące, to co dopiero pozostanie "potrójną starą panną"?  Chyba jednak będę stawiać na monogamię...cykliczną.

Xx

sobota, 1 września 2012

Dyskrecja...

Trzeba przyznać, że co jak co, ale kobiety nie są najbardziej dyskretne na świecie..lubimy sobie poopowiadać o najdrobniejszych szczegółach. Nawet dla mojej mamy anatomia moich partnerów nie jest tajemnicą. Wczoraj rozmawiałam z koleżanką "Przypomniał mi się ten typek.... przez 20 minut zastanawiałam się czy to Ty czy ja z nim spałam! Chociaż znam go tylko z opowiadań...."

Xx