W piątek postanowiłam dać jeszcze jedną szansę temu
chłopakowi, który porzygał się na naszej „pierwszej randce”- nigdy wcześniej
nic takiego mi się nie przytrafiło, więc stwierdziłam, że to by nawet zabawnie
brzmiało „drogie dzieci, gdy poznałem Waszą mamę, z wrażenia puściłem pawia na
środek stołu w knajpie”. No i ten
grzeczny początek był obiecujący – tak myślałam, ale okazało się, że byłam w
błędzie. Poszłam do niego i jego kolegów (faaajnych kolegów), nie wytrzymałam
presji bycia „damą” i chyba wypiłam za dużo. Obudziłam się wciśnięta w fotel w
lokalu w którym rozpoczęliśmy wieczór. Jeden typek spał na kanapie obok, drugi
na ziemi. Mojej „randki” nigdzie nie było. Chyba nie był gotowy na moje
prawdziwe oblicze. Jednak pozostanę wierna swoim przekonaniom, że lepiej zrobić
na wstępie jak najgorsze wrażenie, bo potem może być już tylko lepiej.
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz