Rutyna jest zła. Rutyna w pracy sprawia, że stajemy się
mniej kreatywni i wydajni. Rutyna w łóżku sprawia, że zapominamy, że możemy dostać więcej. Ostatnio dopadł mnie
lekki marazm, bo mimo, że nie jestem w związku, zaczęłam prowadzić się
wyjątkowo monogamicznie i zupełnie przestało mi się chcieć umawiać z innymi
facetami. Jakość Naszych spotkań cały czas trzyma wysoki poziom, ale upadły
morale. W sobotę wybrałam się na imprezę do koleżanki. Pierwszy raz od wieków
szłam gdzieś bez asysty mojej przyjaciółki, więc podświadomie czułam, że jest
szansa na to, że będę wyjątkowo niegrzeczna. Rzecz potoczyła się błyskawicznie,
prawie jak parę lat temu w czasach największej rozpusty. Finał oczywiście miał
miejsce w sypialni (a dokładniej w salonie). Nie będę wchodzić w szczegóły, ale
z przyjemnością stwierdzam, że mój Kochanek nie jest ostatnim facetem na ziemi,
który wie jak zabrać się do sprawy (a już z przyzwyczajenia naprawdę zaczynałam
w to wierzyć – punkt widzenia z pewnością zmienia się wraz z punktem leżenia!).
Gdy zjawiłam się w domu następnego dnia, wciąż jeszcze zajarana samą myślą o
nocnych (i porannych) wyczynach, dopadł mnie kac moralny. Nowy kochanek daje
nową energię i motywuje do działania, ale gdy dostałam wiadomość od „starego”,
pomyślałam z czułością o mojej „rutynie”.
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz