Kiedyś wymsknęło mi się pijackie „jestem zazdrosna” skierowane
do mojego kochanka. On skwitował to stwierdzeniem „zazdrość w Naszej sytuacji
nie jest wskazana”. Jakbym nie wiedziała. Umierałam ze wstydu przez tydzień,
naprawdę czułam się upokorzona tą swoją „wylewnością”. Mam problem z
okazywaniem „uczuć”, ale jak zostaną odtrącone, to po prostu je wypieram i żyję
sobie dalej. Ostatnio spotkaliśmy się przypadkiem na
mieście. Byłam pochłonięta moim towarzyszem, także specjalnie nie przejęłam się
jego obecnością. Gdy obudziłam się rano przetarłam oczy ze zdziwienia, masa
wiadomości od kochanka, od „może jednak spotkajmy się teraz?” po „jak to z Nim
zrobiłaś to nie odzywaj się do mnie” do „obrażam się na śmierć”. Kurwa! Ja „cierpiałam”
przez mój jeden głupi sms „zrobiłam się zazdrosna, idę do domu” jakbym co
najmniej kogoś zabiła, chwilę bo chwilę, ale jednak, pocierpiałam po jego wyznaniu, że zazdrość jest
NIEwskazana, a ten, bez żadnej żenady robi taką aferę! Poszłam do niego, seks
był bajeczny, ale nie poruszyłam tego tematu (choć przygotowałam całą mowę).
Chyba bałam się usłyszeć to co mógłby mi powiedzieć…
Xx
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz