Lubię filmy porno. Można się dzięki nim dokształcić w kwestiach
pozycji i technik łóżkowych, mogą być miłym tłem do samodzielnych (lub współdzielonych)
igraszek, pomagają przeżyć nudny wykład na uczelni, można z nich wywróżyć z
jakim kochankiem masz do czynienia (mój ex miał filmy bez polotu i taki też był
w łóżku). Jeżeli zachowasz pewien dystans i zdajesz sobie sprawę, że prawdziwy
sex, mimo, że nie aż tak estetyczny jak na ekranie, jest milion razy lepszy, to
oglądaj je do woli. Natomiast zanim staniesz po drugiej stronie kamery,
przygotuj się na to, że efekty mogą być nie do końca takie jak sobie wyobraziłaś. I
nie chodzi mi oczywiście o profesjonalne produkcje (nie warto, mało płącą!).
Wizja nakręcenia własnego pornosa z moim partnerem kręciła mnie na maksa.
Oczami wyobraźni widziałam piękne ujęcia naszej zwierzęcej pasji i nie mogłam
się doczekać jak wreszcie zobaczę dokładnie co on tam kombinuje z tyłu…
Nakręciliśmy film. Powiem Wam, że to najlepsza komedia jaką w życiu widziałam!
Gdy wypinałam się przy stole kot wskoczył w kadr, gdy schodziłam ze stołu, poślizgnęłam
się na oliwce którą nacieraliśmy ciała i zaliczyłam piękną glebę. Szczekanie psa
i Nasze napady śmiechu były ścieżką dźwiękową. Dodam jeszcze, że kamera nie
wyszczupla! Nie dostanę Oskara za mój debiut, ale się nie zraziłam, kolejne
produkcje były już dużo lepsze. Fajnie mieć taką seksowną (lub rozweselającą)
pamiątkę.
I pamiętajcie, zwierzęta bezwzględnie należy odizolować od planu
filmowego, mają straszne parcie na szkło!
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz