W sobotę musiałam przejść test na „dobrą przyjaciółkę” – miałam
przeokrutnego kaca i marzyłam tylko o leżeniu na łożu śmierci, mimo to
zgodziłam się resztką sił pójść na imprezę z M. Impreza zresztą niczego sobie
bo w pięknym apartamencie, w jednej z najpiękniejszych kamienic w całej Warszawie
u bardzo wytwornego faceta. Jako, że aktualnie pozostaję bezrobotna
stwierdziłam, że to może być niezła inwestycja, jednak mój stan nie był
najlepszy do błyskotliwych rozmów z inteligentnymi ludźmi, toteż sączyłam w
koncie drinka trochę zaczynając się nudzić gdy… w drzwiach pojawiła się ekipa
włosko holenderska, jak się okazało, muzycy uczestniczący w Warsaw summer jazz
days. Od chwili ich przybycia akcja potoczyła się jak w starym, głupim,
romantycznym filmidle – jedno spojrzenie na słodkiego Włocha i kac jakby minął.
10 minut później podbiegłam do M z zaskoczeniem oświadczając jej, że właśnie
całowałam się na balkonie, po 15 minutach zmyliśmy się od krawaciarzy pod
pretekstem wycieczki warszawo znawczej. Daleko nie zaszliśmy – doszliśmy „aż”
do parku za Sheratonem i tam dopadła Nas totalna namiętność w krzakach!
Przyznam, że byłam zaskoczona, bo myślałam, że etap przypadkowego puszczania
się mam już za sobą, a tu coś takiego. Pomijając fakt, że był to wyczyn
niegodny damy, to przyznam, że było niesamowicie, a po wszystkim mój partner
wyjął swój bas, z którym rozstał się tylko na potrzebę dwóch dzikich numerków,
i zaczął śpiewać mi romantyczne
piosenki. Różne słyszałam opinie o Włochach, ale jedno im przyznam na pewno, są
niesamowicie seksowni i potrafią sprawić, że kobieta w ich towarzystwie, nawet
w tak żenujących okolicznościach jak sex w krzakach w samym centrum miasta,
czuje się naprawdę wyjątkowo! Uczcie się chłopcy! No ale ok., gdyby na tym
skończyła się ta noc to by było jeszcze za mało – wpakowałam mojego nowo nabytego
kochanka do taxówki, ponieważ musiał rano wstać na koncert, a sama w pijackim
zwidzie udałam się spotkać jeszcze z koleżankami na Barce. Tam wpadłyśmy na
pozostałych muzyków. Przyjęłam oświadczyny holendra, powiedziałam mu, że do
ślubu nici z sexu (?!) i udałam się z nim do jego hotelu (nie muszę mówić, że
tego samego w którym mieszkał mój Włoch?), gdzie zasnęliśmy jak aniołki, bez
żadnego macania. Acha, a zaraz lecę na randkę z chłopaczkiem który wiózł Nas
taxówką do tego hotelu… Byłam na imprezie ze śmietanką towarzyską Warszawy,
puściłam się w krzakach z Włochem, spałam z brzydkim holendrem a umówiłam się z
taksiarzem? I gdzie tu jakaś logika?
XX
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz