To czy się zakocham, wiem już po jakichś dwóch minutach od pierwszego kontaktu z "nowym obiektem".
Tym
razem trwało to trochę dłużej, ale tak, zakochałam się. Z biegiem czasu okazało
się, że pasujemy do siebie idealnie, znamy i umiemy zaspokoić swoje potrzeby,
wspólny czas spędzamy czasem
leniwie, czasem aktywnie, ale zawsze bardzo przyjemnie. On nie próbuje zamknąć mnie w klatce, daje dużo wolności, ale ja i tak zawsze do niego wracam. Bo
taka jest miłość.
I tak było do dziś. Poranek trochę pochmurny, ale nic nie
zapowiadało tragedii.. resztką sił dał mi ostatni, jak się okazało, orgazm i……umarł.
Mój ukochany. Zasłużony. Mój wibrator.
Po śmierci bliskiej „osoby”, ciężko silić się na uśmiech.
Jechałam autobusem, totalnie zdruzgotana, myśląc o tym, że już nigdy tak nie pokocham, gdy dosiadł się do mnie
całkiem niezły chłopak.
-słuchaj, mogę Ci coś powiedzieć…?
-jak musisz…
- jesteś najpiękniejszą kobietą jaką widziałem…. od ostatnich dwóch
minut!
Znów się zakochałam (wspaniały tekst!). Ale na dwie minuty. Nie jestem jeszcze
gotowa na nowy związek.
[']
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz