Życie w pojedynkę ma jakieś tam wady, musi mieć, skoro
wszyscy z takim uporem szukają partnera ( wieczna rozkminka „dlaczego nie mam chłopaka”, patrz post niżej),
ale jak się dobrze zorganizujesz, to może być naprawdę fajnie. Receptą na udane
„bycie singlem”, są dobre przyjaciółki i sieć „dobrych kolegów”, kochanków i ex
chłopaków. Dziewczyny tak naprawdę odwalają ok 90% zadań „faceta” (naprawdę
bardzo często żałuję, że poza sporadycznymi, niewinnymi pocałunkami po pijaku z kobietami,
nie mam do nich większych ciągot i nie jestem lesbijką, życie było by o wiele
prostsze, choćby z tego faktu, że jest tyle pięknych Pań, gdy tymczasem
pięknych Panów brak). Z Nimi
imprezujesz, wypłakujesz się, udajesz kulturalną chodząc na wszystkie możliwe
wystawy, możesz być w stu procentach sobą , a w bonusie, polujesz ze swoją
bandą na kolejne ofiary. „Dobrzy koledzy” – w moim przypadku z reguły pokrywają
się z „ex chłopakami”: piją z Tobą wódkę na umór, ratują z opresji, prawią komplementy, otaczają opieką i każdy z
osobna ma swoją indywidualną specjalizację – ja mam na przykład jednego od
pijackich kłótni. Na co dzień nie mam z kim się kłócić, ale taka sesyjka z Nim działa naprawdę
oczyszczająco (i przy okazji za każdym razem myślę sobie: chwała bogu, że nie
mam typa, bo bym go zabiła). O kochankach już nawet nie wspomnę, bo wiadomo,
dbają o odpowiedni poziom endorfin w organizmie i sprawność fizyczną. Tak
zorganizowana nigdy się nie nudzisz i zaspokajasz wszystkie swoje potrzeby. Jeżeli
w ciągu dziesięciu lat nie znajdę sobie stałego partnera, to najwyżej wezmę lesbijski
ślub z moją przyjaciółką (może doczekamy
się ustawy o związkach partnerskich…), a dziecko zrobię sobie z kolegą gejem. I
też będzie dobrze.
A póki co, jaram się każdą minutą wolności.
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz