Co myślisz, gdy budzisz się nagle w jakimś pokoju hotelowym,
obok leży nieznajomy o, szczęśliwie, miłej aparycji, a Ty nie wiesz gdzie
jesteś, jaki dziś dzień i co Ty tu właściwie robisz? Myślisz, że była dobra
impreza i spotkałaś kolegę brata z podstawówki, który kochał się w Tobie
skrycie od wieków. Ale na to wpadasz dopiero po chwili, bo z początku myślisz,
że ktoś wsypał Ci coś do drinka, wywiózł za miasto i zgwałcił (on Ciebie albo
Ty go).
Był piątek, spotkałam Go przed klubem. Gdy byłam mała dałabym
się pociąć za choćby jedno spojrzenie w moim kierunku, tego chłopaka z
deskorolką, a teraz on stoi przede mną, stawia drinki i mówi o tym jak to
zawsze się mną jarał. Poszliśmy na długi pijacki spacer, a gdy zbliżaliśmy się
do granic naszej dzielnicy (chyba nie muszę dodawać, że to kolejny sąsiad), on
stwierdził, że nie chce by ta chwila się skończyła i wynajął pokój w hotelu. Na
dwie magiczne doby – godziny rozmów, wylegiwanie się w łóżku, alkohol. Miód na
moją romantyczną duszę.
W całej tej historii najzabawniejsze jest to, że się nie bzyknęliśmy, w co nawet moja przyjaciółka nie chciała
uwierzyć i wytrwale wyczekiwała momentu gdy się
w końcu przyznam i powiem chociaż jak było.
Muszę popracować nad moim wizerunkiem ladacznicy, bo co i rusz
natrafiam na typów którzy obdarzają mnie niesamowitym szacunkiem i gorącą
romantyczną miłością, gdy tymczasem ja chcę się jedynie pobzykać!
Xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz